Tak wiem. Majówka była już dosyć dawno, a ja post dopiero teraz piszę. Tłumaczyć się po raz setny nie będę.
Dlatego przejdźmy do rzeczy.
W weekend majowy dużo się działo.
28.04.2016r. kiedy ja byłam w szkole to Jumper był na działce (tam teren jest ogrodzony), ale akurat przyjechał jakiś pan by rozładować kamienie(?) i brama była otwarta. Nikt nie zauważył, że pies wyszedł. Przyjeżdżam po niego, a Jumpera nie ma. Nie wrócił na obiad. Nie wrócił na kolację. Objechaliśmy całą okolicę i pytaliśmy ludzi po drodze. Nikt go nie widział. Jeszcze ok 23:00 pojechałam na działkę zobaczyć czy przypadkiem nie wrócił. Furtka na noc został otwarta, a jedzenie czekało w misce. Przez strach nie mogłam zasnąć. A jak go potrącił samochód? A jak jakiś pies go pogryzł? A jak leży teraz gdzieś w tym deszczu (była ulewa) sam, mokry i przerażony? A jak...?
Następnego dnia miałam wydrukować ogłoszenia ale postanowiłyśmy, że najpierw zobaczymy w schronisku. Na nasze nieszczęście akurat było nieczynne. Pojechaliśmy do Straży Miejskiej. Na dyżurze był bardzo miły Pan. Posprawdzał, podzwonił i dowiedział się, że 28.04.2016r. o godz. 16:15 jakaś pani zadzwoniła po Straż Miejską i zgłosiła, że na jej posesję wszedł młody husky. Byłam przeszczęśliwa ale pojawił się jeszcze jeden problem. Schronisko mogło go nam wydać dopiero w poniedziałek. Na szczęście jeden z pracowników schroniska to kolega mojego dziadka i powiedzieli, że możemy go dzisiaj ale w poniedziałek trzeba załatwić formalności. Trzeba było zapłacić 50zł za pobyt psa 24h w schronisku.
Jechaliśmy tam w niepewności ponieważ nikt nie wiedział czy to na pewno Jumper. Kiedy zobaczyłam jak wygląda to "schronisko" to nie byłam pewna czy to tutaj. Był to kojec (ok. 12m x 6m), który podzielony był na jeszcze mniejsze boksy (w każdym 1 buda i 3 psy). Na środku był mały chodniczek. Śmierdziało odchodami i moczem. Warunki fatalne. Weszłam tam z dziadkiem i zobaczyliśmy po prawej stronie starego haszczaka. Już załamani mówimy, że to nie on, a Pan nam pokazuje po lewej stronie Jumpera. Mojego i Jumpercia szczęścia nie da się opisać. Pojawił się jednak kolejny problem .
Jumper nie potrafi się załatwiać w kojcu, a tam przebywał 25h.
Kiedy z nim wyszłam na trawę to próbował się załatwić ale nie potrafił . "Krzyczał" tak bardzo, że nie potrafiłam powstrzymać łez. Najgorsze było to, że nie mogłam mu pomóc. Po piątej próbie wsiedliśmy do auta, dałam mu pić i pojechaliśmy do weterynarza. Weterynarka zaczęła wyciągać mu odchody (nie będę pisać dokładnie ponieważ nie chcę wywołać u Was odruchów wymiotnych). Pani weterynarz powiedziała, że będzie go to męczyć przez jeszcze kilka dni i gdyby pobył tam jeszcze kilka godzin to by dostał skrętu żołądka. Dostał zastrzyki przeciwbólowe i pojechaliśmy do domu. Nie mógł dostać tego dnia nic do jedzenia tylko miskę z siemieniem lnianym. Gdybyście zobaczyli jaką on minę zrobił, gdy skosztował tych "glutów".
Ta przygoda ma swoje dobre i złe strony.
Zacznę od tych złych:
-problemy zdrowotne;
-nawrót strzeżenia jedzenia (teraz już jest lepiej);
-stres (nasz i psa);
Dobre:
-Jumper się bardziej z nami związał;
-brama może być otwarta, a on leży sobie spokojnie;
-zmądrzał, wydoroślał (nie wiem czy to jest tym spowodowane) ;
Teraz jeszcze parę fotek:
A oto co ostatnio do nas przyszło. Recenzji chyba nie chcecie ponieważ była już na tylu blogach. Jednak jakby ktoś chciał to piszcie w komentarzach. :D
Jejku ale miałaś przygody :O Wiem jaki to strach jak nas ukochany pies ucieknie, miliony myśli i scenariuszy co może się wydarzyć. Super że Jumper się odnalazł tylko szkoda że z tego wszystkiego się pochorował. A recenzje jak najbardziej możesz zrobić chętnie poczytam :)
OdpowiedzUsuń------------------------------
swiatsary.blogspot.com
O rany, nie zazdroszczę, to na pewno ;/
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie, co czułabym, gdyby Psota gdzieś zwiała. Zawsze jestem bardzo ostrożna, a poza tym jestem panikarą, więc taka "przygoda" na pewno zostałaby u mnie w głowie na długi czas. Dobrze że Ty, jako właścicielka i Jumper czegoś się nauczyliście i dobrze, że skończyło się to tak, a nie inaczej ;p
Pozdrawiamy; psotaa.blogspot.com
Chciałabym napisać coś negatywnego, ale pewnie zaraz usuniesz.
OdpowiedzUsuńGrunt, że pies się znalazł, ale to jest husky. On nie zmądrzał, on po prostu próbuje uśpić Twoją uwagę. Wiem, bo sama mam psa tej samej rasy i wiem jakie zachowania one przejawią. Na prawdę jesli nie chcesz żeby Jumper w końcu skończył pod tirem to zamykajcie bramę.
Jeśli chodzi o bloga to czyta się go coraz lepiej co akurat u ciebie jest dużym plusem.
Pozdrawiam
http://psiasfera.blogspot.com/
Brama jest cały czas zamknięta i teraz każdy tego pilnuje. Pisząc zmądrzał nie miałam na myśli uciekania. Chodziło mi między innymi o zjadanie pszczół.
UsuńPS. Przepraszam, że usunęłam te komentarze ale miałam w tedy sporo problemów i zrozumiałam to za późno.
Pozdrawiamy J&J
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie wierzę! zdarza się że pies ucieknie ale żeby potem musieć płacić 50(!)zł za to w jakich warunkach twój pies przebywał i czego się nabawił to jest przesada (z ich strony oczywiście bo nie chodzi mi o to że mówię że nie powinnaś go stamtąd zabrać), jeśli był to pierwszy raz to powinno być po prostu pouczenie itp. a nie od razu 5 dych gdyby to się już któryś raz zdarzyło to bym rozumiała, ale wypadki (tak to nazwę) chodzą po ludziach i mogło się coś takiego zdarzyć; ale nie przecież hajs zawsze musi się zgadzać...
UsuńPs. poprzedni kom usunęłam bo wkradł się tak rażący błąd że aż oczy wypalało patrząc na niego :D
No tak to tam jest. 50zł za dobę. Nawet się nie zastanawiałam ile płacę. Chciałam go z tamtąd jak najszybciej zabrać.
UsuńPozdrawiamy J&J