Wiele osób czekało na ten post dlatego już jest. Wolę na początku uprzedzić, że to nie było jakieś barwne i sensacyjne wydarzenie. Był to normalny spacer, jednak był dla mnie ogromnym przeżyciem.
Jak co piątek poszliśmy na spacer do parku. Tym razem jednak nie poszłam pełną ludzi drogą/ścieżką, którą chodzimy zazwyczaj tylko skręciliśmy w rzadko uczęszczaną, boczną dróżkę. Zrobiliśmy tak ponieważ dragą, którą zawsze chodziliśmy szła chuda pani z rottweilerem na smyczy. Widać było, że nie kontroluje psa i to on wyprowadza ją, a nie ona jego. Pomyślałam, że co się będę pchała, jeszcze z tego wyniknie jakieś nieszczęście. Idziemy sobie parkową ścieżką i nagle Jumper coś połknął (nie przejęłam się tym tak bardzo, bo on zawsze na spacerze coś zjada, nie umiemy go tego oduczyć) jak zwykle podeszłam i zaczęłam mu grzebać w pysku. Nic tam nie miał, więc pomyślałam, że to jakiś chleb i już go połknął. Idziemy dalej i Jumper nagle zaczął się krztusić. Nie wiedziałam o co chodzi. Psiak wkładał sobie łapy do pyska i próbował zwymiotować. Nie miałam pomysłu jak mu pomóc, więc wsadziłam mu rękę do pyska, a on akurat w tym momencie musiał go zamknąć. "Ugryzł" mnie w palec zębami trzonowymi. Nie bolało, ale zaczęła lecieć krew (ja mdleję na widok krwi). Nie wiedziałam co mam robić w jednej ręce trzymam smycz z duszącym się psem, druga jest cała w krwi, a jeszcze muszę zadzwonić. Więc dałam smycz między kolana, lewą ręką odblokowałam telefon i zadzwoniłam do babci (mama i tata byli w pracy). Płacząc powiedziałam jej, gdzie jestem i co się stało, a ona powiedziała, że przyjedzie jak najszybciej. Czekałam i czekałam, a Jumper był w coraz gorszym stanie. Już ledwo oddychał, kilka razy zwymiotował i leżał na trawie. Jeszcze raz zajrzałam mu do pyska i zobaczyłam koniec kości. Bez zastanowienia wzięłam patyczek i poruszyłam kością. Przedmiot się przekręcił i Jumper go wypluł. Kamień spadł mi z serca. Pies oczywiście musiał kość zjeść zanim ją wyrzuciłam. No bo co będzie tak leżeć sama? Taka smaczna kość? Wreszcie przyjechała babcia i zabrała nas do auta. Odkaziła mi ranę i przykleiłam sobie plaster. Na szczęście nikomu się nic nie stało. Weterynarz zbadał Jumpera i wróciliśmy do domu.
Oto i cała historia. Mam nadzieję, że Jumpercio się czegoś nauczył i nie będzie zjadał wszystkiego co popadnie!
Teraz wydarzenia z wczorajszego dnia.
Była piękna pogoda, więc poszłam z Jumperem na działkę. Poćwiczyliśmy pare komend i nauczyłam psiaka wchodzenia na różne przedmioty (na razie jest to czerwona miska).
Porobiłam kilka zdjęć i postanowiliśmy, a raczej ja postanowiłam wrócić do domu na skróty. Była to droga, którą nigdy nie szłam. Najpierw prowadziła przez lasek, potem przez mostek, i znowu lasek. Myślałam, że jeśli pójdę prosto to wyjdę koło naszego domu. Dotarliśmy na jakieś osiedle, o którego istnieniu nie wiedziałam. Akurat tego dnia zapomniałam zabrać ze sobą wody dla mnie i Jumpera i miseczki. Psu tak chciało się pić, że aż zapił się wody z kałuży. Nie kojarzyłam żadnej ulicy. Nagle zobaczyłam na znaku znajomą mi ulicę, ale wiedziałam, gdzie ona jest (3 wsie dalej). Skręciłam w nią i wyszliśmy koło drogi szybkiego ruchu. Zobaczyłam stację benzynową Orlen. Podeszliśmy, przywiązałam Jumpera przed budynkiem, a ja kupiłam butelkę wody mineralnej i wzięłam kubeczek na kawę.
Napiliśmy się i poszliśmy dalej (teraz wiedziałam już, gdzie jesteśmy). Kiedy dotarliśmy do domu to pierwsze co zrobiłam to wykąpałam Jumpera i dałam mu jeść, a sama położyłam się do łóżka i zasnęłam.
Podsumowując szliśmy ok 3 godziny. Spotkaliśmy takie psy:
-21 ONków
-3 labradory
-2 bernardyny
-1 berneńskiego psa pasterskiego
-1 dobermana
- dużo, dużo kundelków
Niestety nie zrobiłam żadnych zdjęć. ;(
A to filmik wykonany przeze mnie, bo Jumper dzisiaj kończy 5 miesięcy!
Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam na śmierć i dotarliście do końca. :D
Pozdrawiamy J&J
Oczywiście że nie zanudziłaś, miło się czyta ;) Zdjęcia fajne tylko dam Ci jedną rade, nie dodawaj takich samych po kilka tylko wybierz jedno z ładniejszych i dodaj ;) Pozdrawiam Ciebie i Jumpera ;D
OdpowiedzUsuń-------------------------
swiatsary.blogspot.com
Uff... całe szczęście, też bym się bardzo wystraszyła, gdybym była sama i coś takiego miałoby miejsce. A akurat ostatnio Saba ma szczęście do spotykania mięska tu i tam co jest bardzo dziwne... kilka miesięcy temu wywęszyła świeże żeberka na łące przy torach, niedawno kurze łapki i jakieś.. flaki (?) w chaszczach, a kilka dni temu wątróbkę porozrzucaną na trawniku. Na szczęście nie miało to nic wspólnego z tymi ostatnimi akcjami typu haczyk z wędki w kawałku kiełbasy, ale mimo to i tak takie sytuacje - świeże mięso bez powodu w różnych miejscach - były dla mnie dość dziwne ;P W każdym razie całe szczęście, że z Jumperem wszystko OK, filmik słodki ^^ Psiak rośnie, ale spojrzenie w każdym kadrze to samo ;)
OdpowiedzUsuńOczka mu się bardzo poprawiły. :D widać to na zdjęciu 7 ;)
UsuńPozdrawiamy
Ale on szybko rośnie :) Oglądając zdjęcia żałuję, że nie widziałam mojej Whisky jak była mała ;)
OdpowiedzUsuńSytuacja straszna, ale bardzo dobrze się zachowałaś i zachowałaś "zimną krew" W mojej okolicy ktoś w naszym ulubionym lasku blisko naszego domu powyrzucał szczątki kur. Miałam tedy Whisky na 50 m lince i Zera, bez smyczy. Były tak pochłonięte jedzeniem, że musiałam najpierw odprowadzić Whisky, a potem wrócić po Zera. Całe szczęście nie zakrztusiły się, ani nikt tego jedzenia nie "doprawił" jakimiś gwoździami.
Ps. Skąd masz szelki?
Usuńhttp://www.sali.pl/product_info.php?products_id=11
UsuńBłagam filmiki poziomo!
OdpowiedzUsuńNie myśl, że się oduczy... Pożre wszystko co zobaczy.
Taki wpis obszerny, że mogły by być z niego 3osobne artykuły. No ale dotrwałem do końca, filmik obejrzałem, całkowiem sporo komend i sztuczek potrafi
OdpowiedzUsuńBiedny Jumper, dobrze że nie doszło do najgorszego. Trzeba niestety uważać, moja Nala też wsuwa co popadnie, muszę ją bardzo pilnować a nie zawsze się da niestety.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy!
http://nalamojpiesek.blogspot.com/
No właśnie. Przecież nie będę szła przed Jumperem i sprawdzała każde źdźbło trawy czy nie ma tam przypadkiem jakiejś gumy. :c
UsuńPozdrawiamy i życzymy zdrowia dla Nali :D
Jestem trochę spóźniona z postem, ale postanowiłam skomentować :). Musicie uważać na spacerkach, my też bardziej uważamy niż kiedyś, mój pies też zje wszystko co znajdzie..
OdpowiedzUsuńRex na szczęście nie zżera tego, co się pod nos nawinie ;)
OdpowiedzUsuńTo masz wielkie szczęście! ;D
UsuńPozdrawiamy
Jumper bardzo szybko rośnie :)
OdpowiedzUsuńCo do tego jedzenia co popadnie. Niestety moje też tak robią i nie dałam rady ich tego oduczyć. Komenda "zostaw" działa tylko czasem.
Pozdrawiam
bialymaltan.blogspot.com
My zostawianie ćwiczymy i narazie wychodzi tylko w domu, a nie mogę też iść tuż przed nim i co chwilę mówić "zostaw".
UsuńPozdrawiamy J&J