niedziela, 6 marca 2016

Wydarzenia z 26 lutego i wczoraj
























Wiele osób czekało na ten post dlatego już jest. Wolę na początku uprzedzić, że to nie było jakieś barwne i sensacyjne wydarzenie. Był to normalny spacer,  jednak był dla mnie ogromnym przeżyciem.



Jak co piątek poszliśmy na spacer do parku. Tym razem jednak nie poszłam pełną ludzi drogą/ścieżką, którą chodzimy zazwyczaj tylko skręciliśmy w rzadko uczęszczaną, boczną dróżkę. Zrobiliśmy tak ponieważ dragą, którą zawsze chodziliśmy szła chuda pani z rottweilerem na smyczy. Widać było, że nie kontroluje psa i to on wyprowadza ją, a nie ona jego. Pomyślałam, że co się będę pchała, jeszcze z tego wyniknie jakieś nieszczęście. Idziemy sobie parkową ścieżką i nagle Jumper coś połknął (nie przejęłam się tym tak bardzo, bo on zawsze na spacerze coś zjada, nie umiemy go tego oduczyć) jak zwykle podeszłam i zaczęłam mu grzebać w pysku. Nic tam nie miał, więc pomyślałam, że to jakiś chleb i już go połknął. Idziemy dalej i Jumper nagle zaczął się krztusić. Nie wiedziałam o co chodzi. Psiak wkładał sobie łapy do pyska i próbował zwymiotować. Nie miałam pomysłu jak mu pomóc, więc wsadziłam mu rękę do pyska, a on akurat w tym momencie musiał go zamknąć. "Ugryzł" mnie w palec zębami trzonowymi. Nie bolało, ale zaczęła lecieć krew (ja mdleję na widok krwi). Nie wiedziałam co mam robić w jednej ręce trzymam smycz z duszącym się psem, druga jest cała w krwi, a jeszcze muszę zadzwonić. Więc dałam smycz między kolana, lewą ręką odblokowałam telefon i zadzwoniłam do babci (mama i tata byli w pracy). Płacząc powiedziałam jej, gdzie jestem i co się stało, a ona powiedziała, że przyjedzie jak najszybciej. Czekałam i czekałam, a Jumper był w coraz gorszym stanie. Już ledwo oddychał, kilka razy zwymiotował i leżał na trawie. Jeszcze raz zajrzałam mu do pyska i zobaczyłam koniec kości. Bez zastanowienia wzięłam patyczek i poruszyłam kością. Przedmiot się przekręcił i Jumper go wypluł. Kamień spadł mi z serca. Pies oczywiście musiał kość zjeść zanim ją wyrzuciłam. No bo co będzie tak leżeć sama? Taka smaczna kość? Wreszcie przyjechała babcia i zabrała nas do auta. Odkaziła  mi ranę i przykleiłam sobie plaster. Na szczęście nikomu się nic nie stało. Weterynarz zbadał Jumpera i wróciliśmy do domu.

Oto i cała historia. Mam nadzieję, że Jumpercio się czegoś nauczył i nie będzie zjadał wszystkiego co popadnie!

Teraz wydarzenia z wczorajszego dnia.
Była piękna pogoda, więc poszłam z Jumperem na działkę. Poćwiczyliśmy pare komend i nauczyłam psiaka wchodzenia na różne przedmioty (na razie jest to czerwona miska).




















































Porobiłam kilka zdjęć i postanowiliśmy, a raczej ja postanowiłam wrócić do domu na skróty. Była to droga, którą nigdy nie szłam. Najpierw prowadziła przez lasek, potem przez mostek, i znowu lasek. Myślałam, że jeśli pójdę prosto to wyjdę koło naszego domu. Dotarliśmy na jakieś osiedle, o którego istnieniu nie wiedziałam. Akurat tego dnia zapomniałam zabrać ze sobą wody dla mnie i Jumpera i miseczki. Psu tak chciało się pić, że aż zapił się wody z kałuży. Nie kojarzyłam żadnej ulicy. Nagle zobaczyłam na znaku znajomą mi ulicę, ale wiedziałam, gdzie ona jest (3 wsie dalej). Skręciłam w nią i wyszliśmy koło drogi szybkiego ruchu. Zobaczyłam stację benzynową Orlen. Podeszliśmy, przywiązałam Jumpera przed budynkiem, a ja kupiłam butelkę wody mineralnej i wzięłam kubeczek na kawę.



Napiliśmy się i poszliśmy dalej (teraz wiedziałam już, gdzie jesteśmy). Kiedy dotarliśmy do domu to pierwsze co zrobiłam to wykąpałam Jumpera i dałam mu jeść, a sama położyłam się do łóżka i zasnęłam.

Podsumowując szliśmy ok 3 godziny. Spotkaliśmy takie psy:
-21 ONków
-3 labradory
-2 bernardyny
-1 berneńskiego psa pasterskiego
-1 dobermana
- dużo, dużo kundelków

Niestety nie zrobiłam żadnych zdjęć. ;(







A to filmik wykonany przeze mnie, bo Jumper dzisiaj kończy 5 miesięcy!



Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam na śmierć i dotarliście do końca. :D
Pozdrawiamy J&J

15 komentarzy:

  1. Oczywiście że nie zanudziłaś, miło się czyta ;) Zdjęcia fajne tylko dam Ci jedną rade, nie dodawaj takich samych po kilka tylko wybierz jedno z ładniejszych i dodaj ;) Pozdrawiam Ciebie i Jumpera ;D

    -------------------------
    swiatsary.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Uff... całe szczęście, też bym się bardzo wystraszyła, gdybym była sama i coś takiego miałoby miejsce. A akurat ostatnio Saba ma szczęście do spotykania mięska tu i tam co jest bardzo dziwne... kilka miesięcy temu wywęszyła świeże żeberka na łące przy torach, niedawno kurze łapki i jakieś.. flaki (?) w chaszczach, a kilka dni temu wątróbkę porozrzucaną na trawniku. Na szczęście nie miało to nic wspólnego z tymi ostatnimi akcjami typu haczyk z wędki w kawałku kiełbasy, ale mimo to i tak takie sytuacje - świeże mięso bez powodu w różnych miejscach - były dla mnie dość dziwne ;P W każdym razie całe szczęście, że z Jumperem wszystko OK, filmik słodki ^^ Psiak rośnie, ale spojrzenie w każdym kadrze to samo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczka mu się bardzo poprawiły. :D widać to na zdjęciu 7 ;)

      Pozdrawiamy

      Usuń
  3. Ale on szybko rośnie :) Oglądając zdjęcia żałuję, że nie widziałam mojej Whisky jak była mała ;)
    Sytuacja straszna, ale bardzo dobrze się zachowałaś i zachowałaś "zimną krew" W mojej okolicy ktoś w naszym ulubionym lasku blisko naszego domu powyrzucał szczątki kur. Miałam tedy Whisky na 50 m lince i Zera, bez smyczy. Były tak pochłonięte jedzeniem, że musiałam najpierw odprowadzić Whisky, a potem wrócić po Zera. Całe szczęście nie zakrztusiły się, ani nikt tego jedzenia nie "doprawił" jakimiś gwoździami.

    OdpowiedzUsuń
  4. Błagam filmiki poziomo!
    Nie myśl, że się oduczy... Pożre wszystko co zobaczy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Taki wpis obszerny, że mogły by być z niego 3osobne artykuły. No ale dotrwałem do końca, filmik obejrzałem, całkowiem sporo komend i sztuczek potrafi

    OdpowiedzUsuń
  6. Biedny Jumper, dobrze że nie doszło do najgorszego. Trzeba niestety uważać, moja Nala też wsuwa co popadnie, muszę ją bardzo pilnować a nie zawsze się da niestety.
    Pozdrawiamy!

    http://nalamojpiesek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Przecież nie będę szła przed Jumperem i sprawdzała każde źdźbło trawy czy nie ma tam przypadkiem jakiejś gumy. :c
      Pozdrawiamy i życzymy zdrowia dla Nali :D

      Usuń
  7. Jestem trochę spóźniona z postem, ale postanowiłam skomentować :). Musicie uważać na spacerkach, my też bardziej uważamy niż kiedyś, mój pies też zje wszystko co znajdzie..

    OdpowiedzUsuń
  8. Rex na szczęście nie zżera tego, co się pod nos nawinie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jumper bardzo szybko rośnie :)
    Co do tego jedzenia co popadnie. Niestety moje też tak robią i nie dałam rady ich tego oduczyć. Komenda "zostaw" działa tylko czasem.

    Pozdrawiam
    bialymaltan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My zostawianie ćwiczymy i narazie wychodzi tylko w domu, a nie mogę też iść tuż przed nim i co chwilę mówić "zostaw".
      Pozdrawiamy J&J

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Co sądzisz o nowym szablonie?

Szablon
Julia Julitta
Rudy Husky